czwartek, 2 lipca 2009

Plan wyprawy

Przede wszystkim - to nie miało tak być. Na Syrię i Jordanię zdecydowaliśmy się w poniedziałek, półtora tygodnia przed wyjazdem. We wtorek ustaliliśmy czy w ogóle da się w tak krótkim czasie załatwić wszystkie formalności. Okazało się, że tak. W czwartek nasze paszporty i wnioski wizowe leżały już w ambasadzie. Miały być gotowe na wtorek, ale tu przyszło pierwsze zderzenie z bliskowschodnimi zwyczajami: po przyjściu do ambasady okazało się, że jeszcze nie są gotowe, ale "na pewno będą jutro". Ok, przychodzimy następnego dnia. I znowu magiczne "jutro". Po naszych wyjaśnieniach, że "jutro to będziemy już w drodze" wizy wydano nam w pół godziny, od ręki. A więc jednak da się:)

Koniec końców plan wyprawy zbudowaliśmy w niespełna tydzień, co oddaje jego stopień ogólności. Póki co jednak nasza przyszłość rysuje się następująco:

1. Trekking w Ala Daglari
Pasmo w Turcji z najwyższym Demirkazikiem (3425 m n.p.m.). Skaliste, raj dla wspinaczy, ale też z całkiem bogatą ofertą szlaków trekkingowych. Dziwne, że Turcy do dziś nie wyprodukowali map tego regionu i nadal trzeba korzystać z radzieckich sztabówek używanych przez wojska Układu Warszawskiego.
Trekking zapowiada się prawdziwie męską przygodą, bo wyruszamy tam we trzech, dopiero po jego zakończeniu odbieramy Maję i Janka z lotniska.

2. Cała reszta:)
W pełnym składzie wyruszamy do Syrii i odtąd zaczyna się spotkanie z krajami muzułmańskimi. Potem Jordania, być może przedłużymy to jeszcze o Izrael. Co prawda nie powinniśmy o tym mówić głośno, bo jeszcze przeczyta to jakiś pracownik syryjskiej ambasady i anulują nam wizy (traci ona ważność po wizycie, jak to nazywają "Okupowanej Palestyny"), no ale niech będzie, na moją odpowiedzialność;)

Plan będziemy więc układać w drodze, na bieżąco, pewnie w oparciu o sugestie napotkanych ludzi... Takie podróżowanie też ma swój urok:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz