niedziela, 5 lipca 2009

Bilet do Panjury, czylı jak spedzic noc w Bukareszcie

Wlasnie dojechalismy do Stambulu. Mamy za soba wiec juz podroz przez 4 kraje, jak to zwykle bywa - nıe bez emocji:)

Najpierw Ukraina. Zrobila na nas kapitalne wrazenie. We Lwowie ostatni raz bylem 3 lata temu i zapamietalem to miejsce jako ewenement na skale swiatowa chocby z tego wzgledu, ze w kazdym bardziej kapitalistycznym kraju bylby on juz przerobiony na Mekke dla turystow. A Lwow byl taki jak kilka dekad temu - powiedzcie mi prosze gdzie jeszcze znajde mıasto z tak kapitalna starowka bez zadnej knajpy na rynku? Jednak to juz przeszlosc, rynek jest pelen knajpianych ogrodkow, zycie wieczorem nie zamiera, Katedra ma nowiutka, wyremontowana fasade, a marszrutki z Medyki wyjezdzaja z nowiutkiego dworca i nawet maja swoj rozklad (!). Zdecydowanie blizej Europy.

Ze Lwowa jechalismy w nocy na poludnie Ukrainy - do Czerniowcow, stamtad od razu przekroczylismy granice rumunska i dotarlismy do Suczawy. Tam mial czekac na nas juz bezposredni autobus do Stambulu, ale zamiast niego bylo tylko rozczarowanie - spoznilismy sie 3h, kolejny kurs nastepnego dnia. Szybka narada - jedziemy do Bukaresztu, w najgorszym wypadku po prostu wsiadziemy do tego samego autobusu, a moze i uda sie zlapac cos wczesniej?

A Rumunia zdecydowanie podoba nam sie najmniej sposrod odwiedzonych w tym roku panstw. Zaniedbana, zasmiecona, jakby miejscowym ludziom brakowalo motywacji do wszystkiego. I jeszcze mowia w niezrozumialym jezyku;)

W stolicy Rumunii pojawilismy sie kolo 22. Szybko rozejrzelismy sie za autobusami, jednak najblizszy byl dopiero kolejnego dnia o 16. Wizja noclegu i czekania doby byla wiec coraz blizsza. Poszedlem jeszcze rozejrzec sie na dworzec kolejowy, choc w sumie wiedzielismy, ze transport samochodowy jest tu i szybszy i tanszy. Stojac w kolejce do kasy miedzynarodowej uslyszalem jezyk polski. Szybka wymiana dloni i pytan "dokad jedziecie?", "do Stambulu" - swietnie, mamy wspoltowarzyszy niedoli;)

Tak poznalismy Alicje, Marte i Andrzeja. Dzieki pomocy napotkanym na dworcu Rumunom znajacym angielski udalo nam sie zarezerwowac bilety na autobus, pozostawal jeszcze problem noclegu. Niby naturalnym wyjsciem jest dworzec, ale w poczekalni mozna tylko przebywac w oczekiwaniu na pociag, majac na niego wazny bilet. No ale to nie problem - szybki rzut oka na rozklad jazdy i wniosek, ze najtansze sa polaczenia koloru niebieskiego. Znajdujemy Rumuna wladajacego angielskim i prosimy, zeby ustalil jaka jest nastepna bo Bukareszcie stacja w tej relacji. Okazuje sie, ze 'Bukarest Ost', co wydalo nam sie jednak juz lekka przesada, wiec poprosilismy o bilety do kolejnej. İ tak za rownowartosc 3zl stalismy sie posiadaczami 6 miejscowek do Panjury, odjazd godz. 8:06, przyjazd 8:17. Najtanszy nocleg w Bukareszcie, polecamy;)

Reszte wieczoru spedzilismy sie integrujac w wiekszej grupie przy japonskiej wodce ze sliwek. Okazalo sie, ze Alicja i Andrzej wlasnie rozpoczynaja 4-letnia podroz dookola swiata. Marta towarzyszy im przez dwa miesiace, odlacza sie w... İranie. Jednak analizujac dalsze plany A&A mozna dojsc do wniosku, ze jest to jeden z bezpieczniejszych przystankow na ich drodze;) Omija ona za to Japonie; wspomniany wyzej trunek jest podarunkiem od ich znajomych w celu zachety do zmiany trasy. Mimo, ze jest rewelacyjny to Alicji srednio smakuje i fortel chyba sie nie uda. Mijaja kolejne godziny i okazuje sie, ze Andrzej bywal na naszej bazie namiotowej w Podwilku, a ja z kolei przed naszym wyjazdem czytalem juz o ich planowanej wyprawie, wszystko dzieki wykop.pl;)

Obudzilismy sie kolo 10 rano, zdziwieni, ze ochrona pozwolila nam tyle spac. Cholera, przegapilismy pociag do Panjury!;)

Spedzilismy jeszcze wspolnie dzien w Bukareszcie, odkrywajac, ze jak sie zejdzie do bocznych uliczek to mozna przeniesc sie z okropnego postsowieckiego giganta wylanego betonem do klimatycznego, choc zaniedbanego miasta. Przejazd do Stambulu to byl test naszej nowej znajomosci, bo gniezdzilismy sie we trojke na ostatnich siedzeniach testujac po drodze kilkanascie coraz lepszych ukladow do spania. Nie poklocilismy sie;) Oko udalo sie zmrozyc moze na dwie godziny, bo o 4 rano bylismy juz w Stambule. Przejezdzamy przez waskie uliczki, miasto spowite ciemnosciami jest prawie bezludne, mijamy tylko pieknie podswietlone palmy. W koncu wysiadamy, a tu uderza nas fala cieplego powietrza, a z oddali dochodzi dzwiek pierwszej z pieciu nakazanych na ten dzien przez Koran modlitw. Klimat pierwszorzedny, witamy w panstwie muzulmanskim:)

Tu nasze drogi rozchodza sie. Zegnamy sie nawzajem zyczac powodzenia w dalszej podrozy, choc to dziwne uczucie majac swiadomosc, ze dla nich to najblizsze 4 lata. A sami udajemy sie na dworzec, zeby znalezc polaczenie w kıerunku Ala Daglari. I zderzamysie z mentalnoscia blıskowschodnia, gdzie kazdy jest twoim bratem i przyjacielem, gdzie trzeba byc asertywnym i umiec sie targowac. Mnie to troche irytuje, bo ciagle trzeba myslec o tym, zeby nie byc oszukanym, ale Pawel znajduje dobre strony - "armia nieogarnietych ludzi finansuje mi tani produkt". I przechodzi od slow do czynow - wczesniej z Jasiem za 3 liry na lebka kupujemy w pobliskiej knajpce herbate i ciastko, za chwile Pawel wychodzi z podobnym ciastkiem za ktore zaplacil 75 kuruszy. Na szczescie nie zwalnia kroku i za chwile zalatwia nam bilety za jedyne 33 dolary od osoby, schodzac z ceny o pokazny procent:)

Tyle z ciagle europejskiej czesci Turcji. Jeszcze dzis przekroczymy granice kontynentow. Postaramy odezwac sie jeszcze przed trekkingiem, choc to mocno watpliwe...

1 komentarz:

  1. ach ta panjura!
    chlopakı powodzenıa na szlaku!
    pozdrowıenıa z kapadocjı. my sıe dzıs lenımy za goraco na szwedanıe sıe- mam nadzıeje ze u was w gorkach chlodnıej!
    cıao
    marta zygman
    m.zygman@gmail.com

    OdpowiedzUsuń