piątek, 10 lipca 2009

"Easy route!"

- powiedział spotkany w autobusie Turek, wskazując palcem na niewyraźną linię na rysowanej ręcznie graniówce Ala Daglari. Trasa wiodła spod pierwszego obozu, przez dolinę pod Demarkazikiem, wchodziła na wysoką przełęcz i kończyła się po drugiej stronie grani, w szerokiej dolinie z kilkoma niewielkimi jeziorkami. I prawdopodobnie stanowiła jedno z niewielu ciekawych przejść tego pasma bez używania sprzętu wspinaczkowego. Nie musiał nas dalej zachęcać.

Dziś z powrotem jesteśmy w obozie pierwszym. Demarkazik z tej perspektywy jest przysłonięty, więc zdobyty przez nas przedwczoraj skalisty, ponad 3600 metrowy szczyt wyraźnie góruje nad okolicą. No ale po kolei...

Wyruszyliśmy rano 3 dni temu. Szybko pokonaliśmy około 300 m przewyższenia i doszliśmy do wytypowanej przez nas przełęczy. Jednak słowo "easy" z pewnością nie pasowało do tej kilkudziesięciometrowej skalnej ściany. Nie zrażeni jednak niepowodzeniem pierwszego strzału wybraliśmy się na okoliczny pagórek by przyjrzeć się sąsiedniej przełęczy. I tu miłe zaskoczenie - choć z pozoru wydawała się niedostępna, to przynajmniej cześć którą byliśmy w stanie objąć wzrokiem okazała się być jak najbardziej do przejścia. To musi być to, idziemy!

Trasa była mocno stroma. Nie ma się co dziwić, wg mapy jest to 1000m przewyższenia. Początkowy etap po wielkich powywracanych skałach minął dość szybko. Gorzej było kiedy zaczęły się piargi. Pochłaniają mnóstwo energii, bo po każdym kroku naprzód mimo nieustannej walki zjeżdża się pół wstecz. Do tego dochodzi spora wysokość, oddech staje się płytki, nieprzystosowany jeszcze organizm nie nadąża z wymianą tlenową. A i tak ponoć w górach tego typu największe zagrożenie stwarzają dla siebie nawzajem ludzie, gdy mimowolnie jedni na drugich zrzucają kamienie. Dobrze, że oprócz nas nie ma tu żywej duszy, bo każdy krok wytwarza kilkunastometrową kamienną mini lawinę.

Z uwagi na to idziemy w dużych odstępach. Po trzech godzinach wspinaczki widzimy już szczyt przełęczy, a nad nim niebieski kawałek nieba. Cel jest blisko... cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz